Przeklęty gabinet
Lokalizacja: Piętro III, Hogwart
![[Obrazek: lk0dlSE.jpg]](https://i.imgur.com/lk0dlSE.jpg)
Opis tematu - Przeklęty gabinet
|
||
19-01-2016, 11:42
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 06-08-2020, 07:19 przez Administrator fabularny. Edited 2 times in total.)
Przeklęty gabinetLokalizacja: Piętro III, Hogwart![]() Dostanie się do tej lokacji wymaga sesji z Mistrzem Gry, gdyż wstęp na ten teren jest zabroniony dla uczniów Hogwartu.
Gabinet ten należał jeszcze kilka lat temu do jednego z nauczycieli Hogwartu - profesora Lupeia. Odkąd jednak ów belfer zniknął w tajemniczych okolicznościach, pokój stał nieużywany. Dziś jest zamknięty na klucz, a wśród uczniów chodzą plotki, że nie wykorzystano go do niczego, bo... W środku straszy. Od wewnątrz gabinet przypominający trochę norę, a trochę cyrk. Wąskie okna zaciągnięte są grubymi zasłonami, przez co łatwo jest o rozbicie sobie nosa, potykając się o dziwne meble, przedmioty czy pakunki. Z ciemnych zakamarków i kątów pomieszczenia zdają się dobiegać podejrzane szmery. Głębiej znajdują się niemal biblioteczne, wysokie regały pełne książek i różnego rozmiaru pudeł. Po prawej stronie od drzwi stoi masywne biurko wyglądające jak wyciosane z kamienia, zarzucone papierami i książkami, sugerującymi, że dawno nikt z niego nie korzystał. Po lewej, wzdłuż regału i z dala od podejrzanych przedmiotów prowadzi droga do zakątka, w którym znajdzie się wygaszony kominek, stolik, kanapa i kilka krzeseł. |
Przeklęty gabinet
|
||||||||||||||||||||||||||||||
20-03-2017, 12:14
Uśmiechnął się tylko, nie rozumiejąc i nie potrafiąc się domyślić, czemu dziewczyna się roześmiała. Był to jednak niesamowity widok i chłonął go, żeby wyryty w pamięci był zdatny do przypomnienia sobie w dowolnej minucie życia.
- Jak to? Przecież jest panienka jedną z najlepszych dziewcząt jakie można zaprosić na bal - rzucił nie mogąc pojąć informacji, jakimi go uraczyła. - O ile nie najlepszą - dodał po sekundzie rozważań, z kompletną szczerością, bez żadnej złudnej nuty chęci przypodobania się. - Wiem - powiedział całkiem dobrze radząc sobie z tym faktem, który wybrzmiał w końcu na głos, a o którym myślał ostatnio wiele razy. - A dlaczego panienka by odmówiła? Nie lubi panienka tańczyć? - spytał, nieświadomie podsyłając dziewczynie wygodną wymowkę. Prawdę mówiąc to by uwierzył w każde jej wyjaśnienie, nawet najbardziej absurdalne, i nie próbowałby na ten temat dyskutować.
21-03-2017, 10:11
Śmiech w pewnej chwili zamienił się w nieme niedowierzanie. Wiedziała, że Marquez bywał niespełna rozumu, ale traktowanie jej, jako najlepszej partnerki na bal było… Oznaką choroby psychicznej? Sama nie wiedziała i choć wpatrywała się w niego jak w jakiegoś ufoludka, w pewien sposób połechtał jej ego. Na tyle, by nie miała ochoty na niego napluć za sam fakt, że insynuował możliwość zaproszenia jej na bal po tym wszystkim, co zrobił Addyson. Wittermore nawet nie dopuszczała do siebie myśli, że on mógł wcale nie wiedzieć, jak bardzo Clemen była przez niego skrzywdzona. I sam mógł nie wiedzieć, co takiego właściwie zrobił. — To miłe, że tak uważasz. — Powiedziała tylko, odrobinę zawstydzona. — Odmówiłabym, bo wychodzę z założenia, że jeżeli nie można iść na bal z tą jedną osobą, z którą chciałoby się ten bal spędzić to lepiej jest iść samemu. — Och, gdyby Bułhakow był w ich wieku! Choć z drugiej strony, czy zakochałaby się w nim, gdyby był jej kolegą z ławki, a nie ekscentrycznym, przyciągającym ją całym tym swoim doświadczeniem profesorem? Cóż, nikt tego nie wiedział. ![]() Genius is one percent inspiration and ninety-nine percent perspiration.
21-03-2017, 10:49
— Tak, dokładnie tak pomyślałem. To znaczy, jeśli chodzi o tak ważne bale, jakim ten jest — powiedział. — Bardzo chciałbym zatańczyć z panienką na tym balu, ale najpewniej w ogóle się nie pojawię. Nie chciałbym wprawiać jej w jakikolwiek nieprzyjemny nastrój swoją obecnością.
Nacisnął orzecha dość niefortunnie i ten przeleciał pod ścianę. Marquez ruszył aby go podnieść (na powrót zapominając o istnieniu magii), rozmyślając jednocześnie, czy Addyson ktoś zaprosi do tańca. Może powinien poprosić o to swoich kolegów? Albo nie. Przecież miał tylko Cyryla. To może spróbować w jakiś sposób namówić kogoś? Tylko kogo!? Gdyby nawet oferował zapłatę, to nie stać go na przekupienie nikogo odpowiedniego. Zaczął jednak już w myślach robić listę takich osób. Może na coś wpadnie. Może nauczy się Imperiusa do tego czasu.
21-03-2017, 11:00
Milczała przez jakąś chwilę, wpatrując się w jego poczynania. Westchnęła ciężko, kręcąc głową wtedy, kiedy nie mógł tego zobaczyć. Nie mogło przecież być jej go żal. A może mogło? Po chwili zastanowienia otworzyła usta i dopiero po trzecim przekonaniu się w myślach, że przecież nic złego nie robi chcąc go jakoś pocieszyć, odezwała się. — Addyson pewnie i tak nie przyjdzie. W zeszłym roku pojawiła się tylko dlatego, że zmusili ją do robienia zdjęć. Więc jeżeli chcesz przyjść na bal, nie musisz się tym przejmować. I nawet z tobą zatańczę. ![]() Genius is one percent inspiration and ninety-nine percent perspiration.
21-03-2017, 11:17
Odwrócił się gwałtownie, kiedy Wittermore zaproponowała wspólny taniec. Spełnienie marzeń. Pierwsza część jej wypowiedzi była zbyt refleksyjna, dlatego sens dotarł nieco później.
— No tak, przecież nie lubi tańczyć. I nie lubi tłumów — mruknął zastanawiając się, jak dziewczyna spędzi ten wieczór. Po chwili milczenia kontynuował. — Na samym balu mi nie zależy, ale nie mógłbym zaprzepaścić szansy tańca z panienką. Uśmiechnął się szeroko, nawet lekko skłonił. Nagle coś mu się przypomniało i dostrzec to było w jego wyrazie twarzy. — Tyle razy o tym myślałem, ale w końcu nie powiedziałem. Bardzo przepraszam panienkę za to wszystko, co zaszło między mną, a Addyson. Obiecałem panience tyle, a nie wywiązałem się z tego. Zmarnowałem tylko panienki czas, kiedy panienka mi pomagała zrozumieć te wszystkie rzeczy. O, jeszcze jedno. Podszedł do swoich podręczników rzuconych na jakiś stołek i wyciągnął jedną z książek. Ostatnio nosił pióra między kartkami. Zauważył, że transportowanie ich w kieszeni to z wielu powodów zły pomysł. Już po chwili odwrócił się do Kaylin i wyciągnął w jej stronę pióro. — To jest to samopiszące pióro, które miała mi panienka skonfiskować rok temu. Już o wiele za późno na to, ale musze przyznać, że trochę ciążyło mi, kiedy go używałem.
21-03-2017, 01:10
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 13-02-2020, 05:24 przez Kaylin Fawley.)
Wittermore nie wiedziała, czy Marquez po prostu dorastał czy znalazła się w zupełnie innym wymiarze. Przestała postrzegać go jako błazna, przynajmniej w tej chwili i musiała przyznać, że nie był tak zły, jak lubiła go malować. Niemniej, zranił jej najlepszą (właściwie jedyną) przyjaciółkę, więc nie powinna być mu za bardzo przychylna. — Wydaje mi się, że nie mnie powinieneś przepraszać. — Powiedziała tylko, po czym spojrzała zaciekawiona na to, co jej podaje. Gdy dostała do ręki samopiszące pióro, zmarszczyła brwi dostrzegając, że jednak w jakiś sposób dojrzał. — To naprawdę dobrze o tobie świadczy. — Schowała pióro do kieszeni w szacie i rozejrzała się po sali. — Robi się późno, powinniśmy iść na kolację. — Dodała tylko i skierowała się do wyjścia. Przy drzwiach zatrzymała się i spojrzała na niego, czekając aż do niej dołączy. Z tematu. ![]() Genius is one percent inspiration and ninety-nine percent perspiration.
22-03-2017, 03:32
Czy Marquez dorastał? Oto jest pytanie. Czym jest dorastanie? Czy to zdolność do postrzegania faktów, które każdy zdrowy człowiek postrzega, niezależnie od wieku? Bo chyba nie. A właśnie tym było to, co robił Ururu. Zaczynał rozumieć, że jego zachowanie ma konsekwencje, że każdy ruch może zdziałać więcej, niż by przypuszczał.
Nie odpowiedział na słowa Kaylin. Wiedział, że powinien przeprosić przede wszystkim Addyson, ale nie potrafił ani napisać, ani podejść do niej. Kiedyś to zrobi, ale jeszcze nie nadszedł na to czas. — Dziękuję — mruknął w odpowiedzi, a po chwili skinął głowę na słowa o kolacji. Zabrał swoje rzeczy i ruszył obok Krukonki, czując w sobie wiele szczęścia z powodu takiej możliwości. zt
03-01-2021, 11:33
Data sesji zostanie ustalona po jej skończeniuwieczórProfesor Scamander przybył do Hogwartu w dużej mierze właśnie po to, by go zwiedzać i poznawać tajemnice kryjące się w zakamarkach szkolnych murów. Gdzieś wędrówki po zamku trzeba było zacząć, a jego uwagę przyciągnął owiany kiepską sławą gabinet byłego nauczyciela Obrony, niejakiego profesora Lupeia, który zniknął w tajemniczych okolicznościach kilka lat temu. Uzbrojony w klucz pożyczony z kanciapy woźnej wyruszył któregoś wieczoru na trzecie piętro, by odnaleźć owo pomieszczenie. Czy naprawdę było przeklęte? Czy siedział w nim jakiś nieprzyjemny duch? Czego Gethen tam właściwie szukał? Cóż, pozostawało wejść i sprawdzić. Ale najpierw wypadałoby się przygotować... O ile jakoś przygotowywać się zamierzał, oczywiście.
04-01-2021, 10:30
Gethen badał dzieje Hogwartu przesiadując sporo czasu w archiwach szkolnych i bibliotece. Bardzo ciekawiły go wszelkie informacje na ten temat i przede wszystkim, miał zamiar swoje odkrycia spisać i wszystko potem zebrać w jedną całość jako publikację naukową.
Wiele miejsc w Hogwarcie było zamkniętych przed uczniami, a były i takie, które zamknięto ze względów bezpieczeństwa. Na początek jednak Scamander wybrał kilka komnat i korytarzy, które po wstępnej ocenie nadawały się do odwiedzania zimą i nie groziło tam zawalenie. I w pierwszej kolejności padło na gabinet zaginionego nauczyciela Lupeia. Nim wybrał się po klucz do woźnej wywiedział się od starszej części kadry, co wiadomo o nauczycielu, okolicznościach zniknięcia i co też w tym gabinecie się działo w poprzednich latach. Uzbrojony w różdżkę, szkło rozczytujące, notatnik, ołówek i aparat fotograficzny, który zawiesił na ramieniu, oraz klucz zatrzymał się pod przeklętym gabinetem. Nim jednak włożył klucz do zamka obejrzał drzwi uważnie, doszukując się jakiś mechanicznych zmian, oraz by je po prostu ocenić powierzchownie. Po czym zrobił im zdjęcie. Otworzył notatnik, zapisał godzinę i po chwili wyciągnął różdżkę, którą zaraz skierował w stronę drzwi. - Egritudo Incantatio. - Zanim użył klucza wolał sprawdzić, czy nie użyto żadnego zaklęcia na wejściu. Nawet jeśli byłoby to w ramach uczniowskiego żartu. 1. obserwacja drzwi, 2. zaklęcie, znane, łatwe ![]() ![]()
04-01-2021, 04:51
Prawda była taka, że o zniknięciu Lupeia niewiele było wiadomo. Szczególnie, że niewiele osób, które nadal pracowały w zamku, w ogóle go pamiętało. Spośród grona nauczycielskiego małżeństwo Fawley'ów pamiętało pechowego belfra z perspektywy uczniów, co niewiele wnosiło w wiedzę na jego temat, niestety. Annabelle Brennan była w stanie powiedzieć Scamanderowi nieco więcej, ale też bez szaleństw - Constantine Lupei, nie dość, że był człowiekiem raczej skrytym, to pracował w zamku zaledwie niecały rok przed swoim zniknięciem. Nauczał Obrony przed Czarną Magią i podobno skończył Koldovstoretz. Zdaniem opiekunki Hufflepuffu trzymał się raczej na uboczu, czasem w towarzystwie Vakela Bułhakowa albo Ophelii Avery, wtedy jeszcze Lestrange. Ciężki orzech do zgryzienia - jedno z tej dwójki było odesłane w śpiączce gdzieś do Rosji, podczas gdy drugie pojawiało się czasem na łamach gazet z podpisem "poszukiwana dzieciobójczyni". Urocze towarzystwo.
Dotarłszy do drzwi, Gethen przyjrzał się im i nawet pomachał trochę różdżką przy okazji. Pechowo, użył zaklęcia, które nie dało żadnego efektu, wycelowane w martwy przedmiot. Poza tym nie stwierdził żadnych niezwykłości w tym, jak wejście do gabinetu się prezentowało. Ot, drzwi jakich pełno w zamku.
04-01-2021, 07:32
Gethen chciał sprawdzić większość intrygujących miejsc w Hogwarcie. Nawet jeśli nie wiązały się z historią dawną, chociaż kto wie, czy czasem Lupei nie został porwany przez jakąś zmorę, czy może odkrył w zamku coś intrygującego. Wszystko było możliwe, a historyk nigdy nie ignorował żadnych tropów.
Kiedy zbadał drzwi postanowił użyć klucza i je otworzyć. Nim jednak wszedł, poczekał przed progiem, obserwując wnętrze pomieszczenia. Zrobił kolejne zdjęcie i w końcu wszedł do środka rozglądając się uważnie. Na razie nic nie dotykał, oglądał wszystko tak, jak zastał robiąc kolejne zdjęcia co ciekawszych przedmiotów w gabinecie. Plotki donosiły, że gabinet może być nawiedzony, że można tu usłyszeć różne dźwięki. Dlatego też nasłuchiwał uważnie wodząc wzrokiem po całym wnętrzu i jego wyposażeniu. 1. Rozglądanie się, 2. Nasłuchiwanie ![]() ![]()
14-01-2021, 05:27
Możliwe, że Lupei faktycznie został porwany w zamku przez jakąś zmorę - kto mógł wiedzieć co stało się z pechowym profesorem tak naprawdę? Gethen był zdecydowany poznać historię wiążącą się z przeklętym gabinetem i tylko to wiadomo było jak na razie na pewno.
W środku pomieszczenie wyglądało dość... Smutno, prawdę mówiąc. Jeszcze tak niedawno tętniło życiem, przewijali się przez nie nauczyciele i uczniowie Hogwartu, a teraz? Teraz było tam ciemno, ponuro i duszno. Zaciągnięte zasłony nie pomagały przy robieniu zdjęć - Gethen już teraz widział, że jego aparat nie wyłapie w tej ciemności zbyt wielu szczegółów. Magiczne aparaty były dużo lepsze od mugolskich, które wciąż wymagały idealnego oświetlenia i precyzji operacyjnej, ale nadal nie sprawdzały się najlepiej w ciemnościach. Poza całym mnóstwem kurzu, który unosił się w górę przy każdym kroku mężczyzny, gabinet wyglądał... Jak gabinet profesora Obrony przed Czarną Magią. Trochę nietypowy i zagracony, to prawda, ale jak się nad tym zastanowić, to chyba większość taka była. Gethen znalazł biurko, regały z książkami, trochę dziwnych przedmiotów rozstawionych tu i ówdzie... Nic nie wyglądało na czarnomagiczne artefakty, w każdym razie. Zapewne uczniowie z entuzjazmem podnosiliby część z nich albo przeglądali co ciekawsze tomy z półek, ale czy pamiątki w wyprawy do Rosji wydawały się ciekawe Scamandrowi? Wykonał kolejny krok w kierunku drugiej części gabinetu, w której znajdował się wygaszony kominek i fotele, kiedy drzwi wejściowe od gabinetu trzasnęły z hukiem, aż zawieszone na ścianach obrazy zatrzęsły się na swoich haczykach. Kiedy zabrakło światła z korytarza, w gabinecie zapanowała całkowita ciemność, na chwilę oślepiając myszkującego w środku profesora.
14-01-2021, 12:18
Gethen chciał rozpocząć swoje badania od komnat ogólnie znanych, które miały ze sobą związaną jakąś ciekawą historię. Historyk musiał nabrać odwagi, by ruszyć w miejsca, gdzie nawet dyrektor nie bardzo wiedział co, gdzie jest. A gabinet Lupeia, mimo że owiany złą sławą nawiedzenia, wydał się na pierwszy rzut intrygującym miejscem.
Wnętrze pomieszczenia nie zachęcało do zwiedzania, było ciasno, duszno i ciemno. Niedowidzący mężczyzna musiał posiłkować się magią, by móc lepiej widzieć i by zrobić dostatecznie dobre zdjęcia. Więc przechodząc przez pomieszczenie postanowił wykorzystać różdżkę. Lecz nim jej użył, nagle zatrzasnęły się drzwi. Historyk podskoczył w miejscu i obejrzał się szybko w stronę zamkniętego wejścia. Ściskając w dłoni różdżkę uniósł ją wyżej. – L...Lu.. Lumos. Lumos. - Wymamrotał starając się opanować głos. – Czy… ktoś tu jest? - Postanowił nie ruszać się z miejsca, jeszcze na coś wpadnie i przewróci się trafiając na jakiś mebel albo i inne przedmioty. – Halo? Pierwsza myśl, jaka wpadła do głowy Gethena, że to miejsce może być celem żartów Irytka. W końcu nikt nie wiedział, co się stało z Lupeiem, co złośliwa zjawa mogła wykorzystywać dla zastraszania uczniów i personelu szkoły. Czas pokaże. Gethen na razie nie miał zamiaru uciekać stąd, chyba, że to coś, co tutaj siedziało przestraszy go konkretnie. 2x łatwe, znane ![]() ![]() | ||||||||||||||||||||||||||||||
Użytkownicy przeglądający ten wątek: |
1 gości |