Cmentarz

Trudno powiedzieć czy James przepadał czy nie za pożegnaniami, raczej zazwyczaj bywał obojętny - ale tutaj nie umiał być i choć próbował się mocno trzymać oraz przywdziać maskę spokoju, niewzruszenia to był świadom, że nie do końca był w stanie tak się zachowywać. Przecież musiał pożegnać swojego pierworodnego, to nie znaczyło jednak że nie szukał prawdy. Gdzie tylko mógł, tam naciskał aby się czegoś więcej dowiedzieć - do tego zamierzał prosić o pomoc anonimowych; uruchomi wszystko co tylko będzie mógł. Nie odtrącał Shannon, wiedział że co jak co, to ona była szczera w swoim zachowaniu i.. właściwie doceniał. Była ze swoim mężem najbliższymi przyjaciółmi jego rodziny, zawsze dobrze było ich przy sobie widzieć. William nie musiał nic więcej mówić, znali się doskonale i wiedział, że tą sprawę załatwi do końca i tak jak należy. James miał tylko nadzieję, że ten da mu odpowiednią okazję do zemsty.
- Doceniam to Williamie. Teraz zależy mi na tym aby dorwać tego skurwiela i...
Nie, nie chciał wywierać żadnej presji na nim, ale też nie dopowiedział do końca co miał na myśli - nie byli sami, a przez moment się zapomniał. Chciał pożegnać syna godnie, należycie... ale było cholernie ciężko. Spojrzał na pozostałych synów i na zapłakaną Dru... Jakoś się trzymała. Jakby tylko chciała, mogłaby się przytulić do staruszka. BA! Zrobił nawet taki niemy gest, że jeśli chce... wiadomo, że do mężusia jakimiś większymi uczuciami nie pałała.